Program „odzyskiwania mienia żydowskiego” w Europie Środkowej, czyli rabunku Polski i innych krajów regionu, wkracza w decydującą fazę. Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
niedziela, 10 lipca 2011 13:57

Nadchodzi czarna godzina

Najwyraźniej premier Donald Tusk jeszcze nie zdążył przyjść do siebie po uroczystościach odbywanych z powodu pierwszej od początku świata polskiej prezydencji w Europie - i dlatego w przemówieniu wygłoszonym w Parlamencie Europejskim dał popis propagandy sukcesu, którego nie powstydziłby się nawet prezes Maciej Szczepański, kierujący tubylczą telewizją w epoce

 najmiłościwiej nam panującego Edwarda Gierka. Nawiasem mówiąc, Edward Gierek pod koniec swojej dekady też wolał podróże zagraniczne od krajowych, bo o ile za granicą mógł się trochę odprężyć, to w podróżach krajowych coraz częściej spotykały go same zgryzoty. Dlatego premier Tusk próbował brylować w Brukseli, bo tubylcy powoli tracą wiarę w jego opowieści, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

Ale integracja europejska, cokolwiek by o niej nie powiedzieć, ma również pewne dobre strony. Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi, więc o ile zasłonięty żelazną kurtyną Edward Gierek mógł jeszcze jakichś naiwniaków czarować, o tyle premieru Tusku przychodzi to znacznie trudniej i chociaż deputowani do Parlamentu Europejskiego niejedno przecież widzieli i słyszeli („poseł, który przetrzymał dwieście mów w Genewie, ugryzł w nogę sąsiada i sam o tym nie wie”), to jednak tupet premiera Tuska nawet na nich zrobił wrażenie, a angielski weredyk Nigel Farrage otwartym tekstem wezwał go, żeby już nie plótł. Jaki pan - powiadają - taki kram, więc warto wykorzystać chwilę przerwy w jazgocie naszych Umiłowanych Przywódców, by przyjrzeć się uważniej naszemu kramowi.

Jak wiadomo, dług publiczny naszego nieszczęśliwego kraju przekroczył 800 mld zł i powiększa się z szybkością co najmniej 6 tys. zł na sekundę. Koszty jego obsługi w bieżącym roku wyniosą co najmniej 38 mld zł - to znaczy więcej, niż wydatki na wojsko, policję straże pożarne, straż graniczną itp. Ale to przecież nie wszystko, bo niezależnie od zadłużenia z tytułu długu publicznego, Polacy są zadłużeni również „prywatnie”. W pierwszym kwartale bieżącego roku długi gospodarstw domowych sięgnęły prawie 500 mld złotych. Może nie wyglądałoby to specjalnie dramatycznie, bo jednocześnie wartość oszczędności gospodarstw domowych w Polsce wynosi obecnie ok. 930 mld złotych, gdyby nie dwie okoliczności; po pierwsze - do tych oszczędności wliczone są 230 mld złotych zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych, a po drugie i jeszcze ważniejsze - że prawie 80 procent gospodarstw domowych nie ma żadnych oszczędności!

Wygląda na to, że kto inny w Polsce ma długi, a kto inny - oszczędności i że oszczędności te gromadzi stosunkowo niewielki - bo około 10-20 procent - odsetek gospodarstw domowych. Jest to sytuacja charakterystyczna dla środkowoamerykańskich tzw. republik bananowych, charakteryzujących się brakiem klasy średniej, która w normalnych państwach stanowi podstawę społeczeństwa. Takie właśnie są długofalowe konsekwencje ekonomiczne i społeczne zaprojektowanego w 1989 roku przez generała Kiszczaka i jego konfidentów ekonomicznego modelu państwa, który nazywam kapitalizmem kompradorskim. O ile bowiem w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania na rynku w zasadzie decyduje pracowitość i przedsiębiorczość, to w kapitalizmie kompradorskim - przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem w Polsce są bezpieczniacy - przede wszystkim z bezpieki wojskowej. To oni właśnie wystrugują sobie z banana tych wszystkich Umiłowanych Przywódców - żeby pilnowali im interesu. Ponieważ „koń - jaki jest - każdy widzi” - nawet w Parlamencie Europejskim, to premier Tusk nie ma najmniejszego powodu, by się tak nadymać. Słusznie zatem poseł Farrage wypuścił z niego powietrze.

Tym bardziej, że być może już czytał w „Timesie” artykuł Beniamina Macintyre „Niewywabiona plama na narodowym charakterze”, w którym autor przestrzega polski rząd, że „nie może sobie pozwolić” na niewypłacenie Żydom 65 mld dolarów, bo „zaniechanie tego kroku także będzie kosztować”. Widać wyraźnie, że dyrektor techniczny grupy HEART, powołanej przez rząd Izraela i Agencję Żydowską do „odzyskania mienia żydowskiego”, pani Ania Wierchowskaja, która przez laty wyszlamowała dla Izraela szwajcarskie banki, już wzbudza swoje pudła rezonansowe w tzw. „prasie międzynarodowej”. Nieomylny to znak, że program „odzyskiwania mienia żydowskiego” w Europie Środkowej, czyli rabunku Polski i innych krajów regionu, wkracza w decydującą fazę. A jeszcze w 2006 roku wydawało się to zupełnie nieprawdopodobne, nieprawdaż?

Stanisław Michalkiewicz Felieton    „Nasz Dziennik”    9 lipca 2011