Jarosław Sellin o nowym układzie medialnym, mydleniu oczu i czystkach. "Praktyki dyskryminacyjne" Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
niedziela, 15 maja 2011 16:57

"Bo po śmierci prezydenat Kaczyńskiego władza w Sejmie, Senacie i Kancelarii Prezydenta znalazła się w ręku jednego środowiska politycznego. Skwapliwie to wykorzystano."

 Nasz wywiad. Jarosław Sellin o nowym układzie medialnym, mydleniu oczu i czystkach. "Praktyki dyskryminacyjne"

opublikowano: 2011-05-15 15:19:04 | ostatnia zmiana: 2011-05-15 15:50:06

Panowie spokojnieFot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Od kilkunastu dni działa już oficjalnie zaakceptowany nowy zarząd TVP z panem Juliuszem Braunem na czele. Czy pana zdaniem postulat odpolitycznienia, albo chociaż odpartyjnienia mediów publicznych został zrealizowany?

Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości, od lat zabiegający o odpolitycznienie mediów publicznych: Nigdy nie postulowałem odpolitycznienia mediów bo uważam, że polityki powinno być dużo w mediach. Ale wiadomo o czym mówimy – o chorobie upartyjnienia, która jest ciężkim schorzeniem tych mediów od początku ich istnienia. I nikomu to się nie udało, choć były pod tym względem lepsze i gorsze czasy.

Nowy układ, który  gwałtownie został zmieniony w ubiegłym roku wskutek współpracy Platformy, SLD i PSL, obiecywał, że tym razem to się uda. W mojej ocenie nie tylko nie dotrzymał tej obietnicy ale doszło do ogromnego regresu, cofnięcia w porównaniu z tym co było wcześniej.

 

Dlaczego?

Nie było w ostatnich 20 latach przypadku, żeby do 3 osobowego zarządu TVP dwie osoby przyszły wprost z rządu. Jeden ze stanowiska wiceministra (Zalewski), a drugi dyrektora departamentu (Braun) jednego z resortów. Wygląda więc, że to nie tylko upartyjnienie, ale urządowienie, podporządkowanie Telewizji Polskiej wprost rządowi. To coś nieprawdopodobnego.

 

Jak do tego doszło? Przecież Rady Nadzorcze miały być budowane spośród ludzi mających akademickie rekomendacje, zawracano nam tym głowę przez rok. Efektem jest zaś zarząd, jak pan mówi, urządowiony. Jak to możliwe?

To było po prostu stwarzanie pozorów. Ludzie, którzy wiedzieli, że będą mieli z powodów politycznych  szansę na wejście do rady bądź nawet zarządu, pielgrzymowali od uczelni do uczelni i w końcu te rekomendacje zdobywali. Potem resztę zrobiły przeglądy osób rekomendowanych przez uczelnie w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Przyjęto tam zasadę, że wszystkich, których nie znamy, których nie kojarzymy jako politycznie „naszych", wyrzucamy. Reszta przechodzi dalej.

A na końcu już było łatwo. Jedna osoba w zarządzie jest związana z SLD, druga z PO, trzecia z PSL. Za tym pójdzie podział wpływów w antenach. Nie tylko w telewizji, ale i w radiu publicznym.

Taki był cel całej gry, „dealowano" od początku, od kiedy rozpędzono poprzednią Krajową Radę. A warto przypomnieć, że było to możliwe wskutek tragedii smoleńskiej. Bo po śmierci prezydenat Kaczyńskiego władza w Sejmie, Senacie i Kancelarii Prezydenta znalazła się w ręku jednego środowiska politycznego. Skwapliwie to wykorzystano.

 

A więc ta zabawa w rekomendacje to był pozór?

W mojej ocenie było to mydlenie oczu. Plan od początku był taki, żeby przejąć pełną kontrolę nad TVP i Polskim Radiem. Zaczęto od eliminowania wszystkich, którzy kojarzyli się obecnie rządzącym w jakikolwiek sposób z wpływami pisowskimi. Wielu osobom te wpływy wmawiano, kojarzono na siłę tylko dlatego, że mają nieco inne poglądy.

 

Jak może wyglądać podział anten TVP?

Zapewne Jedynka będzie pod wpływem PO, Dwójka – SLD, a ośrodki regionalne będą pod kontrolą PSL.

 

A jednak, pomimo wszystkich grzechów mediów publicznych, w sondzie portalu wPolityce.pl na pytanie o najmniej obiektywną stację wygrywają, i to przytłaczającą większością, media komercyjne, głównie TVN.  Jak to rozumieć?

Zobowiązania programowe mediów publicznych są dość szczegółowi opisane ustawowo. Tylko media publiczne są zobowiązane ustawowo do rzetelności, pokazywania całego spektrum wydarzeń, obiektywizmu. Stacje komercyjne tych wymogów spełniać nie muszą.

 

Wystąpił pan kilka tygodni temu do Rzecznika Praw Obywatelskich ze skargą na praktyki dyskryminacyjne wobec części dziennikarzy w TVP. Dlaczego?

W ciągu jednego kwartału po zawiązaniu medialnej koalicji PO-SLD-PSL zniknęło z anteny telewizji publicznej kilkanaście programów, dobrych i oglądanych, kojarzonych z wrażliwością konserwatywną. Zniknęło kilkunastu dziennikarzy. Czegoś takiego, w takim tempie i takiej skali, wcześniej nie było. Było dokładanie nowej wrażliwości do poprzedniej, były  korekty ramówki, ale taka czystka, tej skali, zdarzyła się po raz pierwszy. Moim zdaniem mamy więc do czynienia z praktykami dyskryminacyjnymi ze względu na poglądy.

 

Mocno nagłaśnia swój projekt zmian w zasadach funkcjonowania nadawców społecznych poseł Jan Filip Libicki. Nie ukrywa, że chodzi mu głównie o Radio Maryja i o zmuszenie tej stacji do wpuszczania na antenę wszystkich polityków, także tych o poglądach wrogich Kościołowi. Jak pan to ocenia?

Myślę, że poseł Libicki nie zrozumiał idei nadawcy społecznego. Nie była to idea z której miało wynikać jakieś szczególne zobowiązanie programowe. Porównywalne na przykład ze wspomnianymi wyżej obowiązkami nadawców publicznych. Chodziło o to, że jeśli pojawi się medium, które nie chce żyć z reklam, nie chce zarabiać ale pełnić pewną misję społeczną,  to uzyskuje pewne przywileje, na przykład niższe opłaty koncesyjne czy pierwszeństwo w dostępie do poszerzania zasięgu technicznego. Ale tę misję określa sam nadawca, więc ingerowanie ustawodawcy w nią nie jest możliwe. A w każdym razie nie powinno mieć miejsca. Libickiemu wydaje się najwyraźniej, że nadawca społeczny to to samo co nadawca publiczny. Tak nie jest, myli się. Nie o to w tym chodziło. To strzał trochę z boku i nie za bardzo sensowny.

 

Ale możliwe, że niestety będzie skuteczny.

Nie sądzę. Wiem, że w samym PJN wiele osób ma wątpliwości czy się pod tym podpisać. To jakiś fajerwerk z którego nic nie wyniknie. Aczkolwiek osobiście uważam, że byłoby korzystne dla Radia Maryja, o czym mówiłem nawet występując na tej antenie, że byłoby dla tej stacji z korzyścią gdyby spierali się w niej przedstawiciele różnych środowisk. Na przykład można sobie wyobrazić ciekawą dyskusję z udziałem Marka Jurka, Jarosława Gowina i kogoś z PiS. Ale to jest prawo decyzji osób redagujących Radio Maryja, a nie posłów, którzy chcą wymusić dostanie się na tę antenę.

Zainteresował Cię artykuł?