To jest fundament działalności "Gazety Wyborczej" - obarczanie Polaków winą za nacjonalizm, rzucanie tą obelgą... |
środa, 13 lipca 2011 10:36 |
Lekceważąca sędzia i krzyczący prawnik kontra sędziwy poeta. Warto obejrzeć relację wideo z procesu Agora - Jarosław Marek RymkiewiczZachęcam Państwa do obejrzenia w Internecie zapisu rozprawy sądowej w procesie Agora kontra prof. Jarosław Marek Rymkiewicz. Są dwie wersje – 49-minutowy skrót i składająca się z dziewięciu 15-minutowych kawałków całość. Za tydzień sędzia Małgorzata Sobkowicz-Suwińska wyda wyrok w tej jednej z dziwniejszych spraw ostatnich lat. Dziwniejszych z paru powodów. Po pierwsze, skazać poetę chce spółka wydająca gazetę, która nagle nabrała cech ludzkich, poczuła się urażona wypowiedzią Rymkiewicza i stwierdziła naruszenie własnych dóbr osobistych. Czyli upersonifikowała się. Po drugie kary dla literata spółka chce za wyrażanie przez niego opinii. Nie za rozpowszechnianie kłamstw, ale właśnie wyrażanie opinii. Czyli mamy groźbę zaistnienia precedensu rażąco ograniczającego wolność słowa. Po trzecie kuriozalny był sam przebieg procesu. Poświęcenie kilkudziesięciu minut zapewnia lepszą rozrywkę od większości produkcji kinowych i telewizyjnych, a do tego jest niezwykle pouczające. Na szczęście sąd nie zgodził się na utajnienie rozprawy. W związku z tym Agora po dwakroć strzela sobie w stopę (a co, skoro ma dobra osobiste, to i stopę może mieć). Pierwszy strzał polega na tym, że każdy może obejrzeć stosowanie przez wydawcę „Gazety Wyborczej" podwójnych standardów – z jednej strony piętnującej haniebne grzebanie w życiorysach, a z drugiej wysyłającej mecenasa Piotra Rogowskiego z listą pytań dotyczących przeszłości niewygodnego poety (na tym zresztą Rogowski oparł swoją mowę końcową), co ze sprawą nie ma najmniejszego związku. Drugi samobój jest skutkiem samego wytoczenia procesu. Bo dzięki temu Jarosław Marek Rymkiewicz może swoje opinie o „Gazecie Wyborczej" powtórzyć, a nawet rozwinąć w najdrobniejszych szczegółach. W jego mowie końcowej usłyszymy, że „GW" wielokrotnie zarzucała Polakom, że są nacjonalistami. Przypomni, że słowo to pochodzi z języka francuskiego i pierwotnie oznaczało w naszym kraju "rodaka", a dopiero Róża Luksemburg nadała mu znaczenie obelżywe.
Jak mówił poeta, ma nadzieję, że przywróci się w Polsce właściwe znaczenie tego wyrażenia.
Same opisy tej rozprawy w gazetach i Internecie nie oddają niuansów z sali sądowej. Na filmie zobaczymy i usłyszymy zacietrzewienie adwokata Agory, który chwilami wręcz krzyczał na sędziwego poetę. Zobaczymy też lekceważenie okazywane Rymkiewiczowi przez sędzię i świetną rolę drugoplanową, jaką odegrała publiczność. Sędzia pyta:
Na Sali słychać szmer i wymieniane nazwisko Ozjasza Szechtera, ojca Adama Michnika. Sędzia karci publiczność:
Czym zdradza, że odpowiedź na pytanie doskonale zna... Zabawnych momentów jest więcej. Jak w chwili, gdy mecenas Agory zadaje jedno ze swoich absurdalnych pytań o to, czy przed udzieleniem wypowiedzi „Gazecie Polskiej" Rymkiewicz kontaktował się z kimś z „Gazety Wyborczej", aby poznać ich stanowisko, by zapoznać się z tym, jak wyglądało ich wychowanie. Poeta odpowiada lakonicznie:
Albo w tym dialogu:
Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego ten ważny, symboliczny i cieszący się gigantycznym zainteresowaniem (do sądu przychodziło po 100-200 osób) proces odbywał się w takich warunkach – w małej sali bez możliwości nagrywania zeznań dla potrzeb sądu, z mało sprawną protokolantką. Sędzia notorycznie przerywała Jarosławowi Rymkiewiczowi, nie pozwalając poecie dokończyć myśli, by podyktować notującej pani jego słowa. Co do sędzi, mam złe przeczucia i wrażenie, że nie może ona orzec nic dobrego dla Rymkiewicza. Posiadającemu niezbywalne prawo do obrony pozwanemu przeszkadzała w uzasadnieniu swojego postępowania. Zadaje mu pytanie: „Dlaczego powiedział pan, że „Gazeta Wyborcza" pragnie, aby Polacy przestali być Polakami?" Rymkiewicz zaczyna odpowiadać, mówi o chęci i pełnieniu przez GW funkcji pedagogicznej, na co w XX wieku pozwalały sobie gazety tylko w dwóch przypadkach – reżimów totalitarnych. W tym momencie sędzia mu przerywa: „Proszę pana, ale wróćmy do pytania". Przecież on właśnie na to pytanie odpowiada! Niestety pani sędzia albo tego nie rozumie albo uważa, że z jakichś powodów nie należy pozwolić na głoszenie tego typu treści. Innych wyjść nie ma. Znamienna jest chwila, w której adwokat Agory pyta, jak Jarosław Marek Rymkiewicz nazywał się wcześniej i jak się nazywał jego ojciec. Obrońca profesora protestuje i wnosi o uchylenie pytania. Sędzia powolutku dyktuje protokolantce pytanie i wniosek obrońcy, w międzyczasie niemający nic do ukrycia poeta grzecznie odpowiada. Sędzia może więc ze spokojnym sumieniem stwierdzić:
Na deser jeszcze jedna scena. Przedstawiciel Agory mówi o jej pracownikach: „młodzi, w przeważające mierze poniżej 30 lat, którzy mają katolickie wychowanie". Sala zareagowała na to śmiechem, a ja się zastanawiam, skąd Rogowski wie, że większość redaktorów „GW" to katolicy? Czyżby Agora tak bardzo inwigilowała pracowników czy też dobrowolnie wypełniają oni w tej kwestii jakieś ankiety? Wszystko do obejrzenia pod tymi linkami: Skrót: http://www.youtube.com/watch?v=OULjQns3B6M Całość: http://www.blogpress.pl/node/9082 Warto je propagować na portalach społecznościowych, w mailach, na forach. To jedyna w swoim rodzaju rozprawa, bo – jak sądzę – po tej sprawie nikomu nie przyjdzie już do głowy wygłupianie się z sądzeniem poety za jego opinie. |