Taliban wygrał. W atmosferze przypominającej ewakuację helikopterami z oblężonego Sajgonu w 1975 amerykański hegemon kończy kolejną przegraną burdę międzynarodową. Po 20 latach wynosi się w końcu z Afganistanu. Czyni to po bezsensownie wyrzuconych w błoto setkach miliardów dolarów, po zniszczeniu kraju i po traumie jego mieszkańców, po stratach 2300 w trupach i kilkudziesięciu tysiącach w rannych.
Okazję do refleksji powinien mieć także wasal polski, który w ramach sojuszu północno-atlantyckiego dostał rozkaz aby szukać guza w południowym Hindukuszu. I guza znalazł, w postaci 45 trupów i prawie 900 „poszkodowanych” żołnierzy i pracowników wojska. Udział w tej burdzie kosztował polskiego podatnika ponad 6 mld zł i będzie go kosztował dalsze miliardy. Rachunek za współudział w imperialistycznej agresji na naród który nigdy niczego złego nam nie zrobił ani w niczym nie zagrażał społeczeństwo polskie płacić będzie jeszcze latami. Co trzeci uczestnik misji ISAF ma zaburzenia emocjonalne i problemy rodzinne. Kto zmierzy koszty skutków tych traumatycznych przeżyć, rekonwalescencji rannych, koszty emocjonalnych problemów i ich wpływu na kondycję psychiczną polskich rodzin. Kto zmierzy koszty rozbitych małżeństw, koszty problemów z dziećmi wychowanymi w dysfunkcjonalnym otoczeniu.
Obcierając medialną łezkę na cmentarzu w Arlington prezydent Biden przyznaje że hegemon podkula ogon i wynosi się w końcu spod Hindukuszu, miejsca w którym się znaleźć nigdy nie powinien i w którym nie miał do szukania więcej niż hegemon sowiecki przed nim, czy hegemon brytyjski jeszcze wcześniej. Wątpliwe jest jednak czy hegemon amerykański cokolwiek z tej porażki zrozumiał i czy chce zrozumieć. Gdyby chciał otworzyłby przynajmniej śledztwo aby zbadać źródła decyzji o agresji na Afganistan w 2001, jej motywacje, jej sprawców i ich sponsorów.
Biden milczy jednak i nic takiego nie zrobi. I można się domyślać dlaczego – bo wymagałoby to otworzenia śledztwa w sprawie ustawki 911, prowokacji która dostarczyła pretekstu dla całej tej burdy pod Hindukuszem i do szeregu innych wojen, i do zamordystycznego zwrotu uzasadnianego rzekomą „wojną z terrorem”. Wymagałoby to wyjaśnienia jak dwie wieże World Trade Center złożyły się nagle jak harmonijki dokładnie na obrys swoich fundamentów, wymagałoby wytłumaczenia jakim cudem budynek World Trade Center 7, w który żaden samolot przecież nie trafił, złożył się sam najwyraźniej z sympatii z sąsiadami. Wytłumaczyć by trzeba kto stał za prowokacją z rzekomym atakiem na Pentagon, do którego przewidziano najwyraźniej samolot w którym niespodziewanie dla reżyserów tego spektaklu wybuchła walka przeznaczonych na ofiary pasażerów z porywaczami i który do Waszyngtonu nie doleciał.
A to wszystko jest dla deep-state jednym wielkim no-no… Podobnie jak okoliczności zlikwidowania prezydenta Kennedy’ego w 1963, objęte do dziś embargiem.
Pozostaje mieć nadzieję że za dwadzieścia kolejnych lat nie będziemy znowu wylewać krokodylich łez i liczyć kolejne polskie trupy z kolejnej burdy, którą hegemon usiłuje właśnie wzniecić na Ukrainie, gdzie ma do szukania jeszcze mniej niż miał w Afganistanie.