Tusk, nie pchaj się. Czekaj za drzwiami aż cię wezwą Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
środa, 01 lutego 2012 09:54

Wystraszone oczy Tuska, wystraszone oczy Europy. "Ten finał to porażka jego polityki prowadzonej przez wiele lat"Panie Tusk, proszę zaczekać za drzwiami. (admin2)

Poniedziałkowy szczyt to spektakularna porażka premiera Donalda Tuska. Skądinąd zaskakująco amatorska: jeśli nie miał gwarancji, że dostanie miejsce przy stole klubu państw eurolandu, dlaczego tak napinał muskuły? Po co uczynił z całej sprawy coś na kształt testu swojej pozycji? Po co wręcz wrócił do roli eurosceptyka, która była typowa dla PO połowy poprzedniej dekady?

Nie wiemy. Jego współpracownicy, czołowi politycy PO twierdzili, że serio rozważa trzaśnięcie drzwiami w sprawie paktu fiskalnego. Nikt jednak nie uwierzy, że drobne i całkiem nieczytelne ustępstwa Francji uznał za osiągnięcie. Państwa spoza strefy euro mają być konsultowane w kwestiach agendy szczytu państw euro – jaki normalny wyborca to zrozumie? Innym sukcesem ma być fakt, że państwa zrzeszone w pakcie fiskalnym mają być obecne przy decyzjach dotyczących…. paktu fiskalnego. Zaiste,  wielka jest mądrość ojców (i matek) Europy.

Po kilku poważnych wpadkach w polityce wewnętrznej Tusk wybiera rolę mało poważnego reprezentanta polskich interesów zagranicą. Co nim kieruje? Czy wystarczy wyjaśnienie, że jako niepoważni prezentują się także inni europejscy przywódcy?

Ten finał to porażka jego polityki prowadzonej przez wiele ostatnich lat. Wybierał, jak celnie ujął to Ludwik Dorn, grę z „dużymi chłopcami”. Mniejszymi pogardzał. Dziś byłby więc całkowicie niewiarygodny jako lider ligi mniejszych. Zresztą nieomal do ostatniej chwili nie było jasne o co gra: o silną i niepodzielną Unię, czy o miejsce przy stole dla samej Polski. Pomimo wątłego poparcia szefa Komisji Europejskiej czy szefa europarlamentu przegrał i jedno i drugie.

Ale ten szczyt to wstęp do pytania nie tylko o Polskę, ale o cały mechanizm europejskiej wspólnoty. Debatę zaczął Radosław Sikorski w grudniu apelami o większą integrację. Śladem tamtej debaty jest pakt fiskalny wprowadzający, w ostateczności jednak bardzo nieśmiało, mechanizmy ograniczania narodowej suwerenności, na przykład w kwestii polityki budżetowej. Co to będzie oznaczało w praktyce, tak naprawdę nie wiadomo. Wszystko rozpływa się w europejskiej nowomowie.

A równocześnie ta debata, podjęta w teorii w imię silnej Unii, kończy się częściowym zastąpieniem mechanizmu wspólnotowego międzyrządowym. Nie tylko, jak nam wmawiano z powodu obstrukcji Anglii. Stopniowa instytucjonalizacja eurolandu jako oddzielnego bytu nie była przesądzona nawet po wecie premiera Camerona. To jest suwerenna inicjatywa Francji i Niemiec. Mamy w przyszłości wejść do czegoś, co będzie się kształtowało w dużej mierze bez naszego udziału.

I jeszcze jedna uwaga: stworzenie trzech różnych rodzajów szczytów, komplikacja relacji między decyzjami 27, 25 i 15, to wszystko pokazuje, że Unia zaczyna zjadać własny ogon. Przy tym chaosie duet Merkozy, a w przyszłości jakiś inny duet francusko-niemiecki, będzie robił co chciał. Nie ma myśli, nie ma celu, i nawet Gazeta Wyborcza jest wystraszona, kiedy Berlin snuje plany specjalnego komisarza kontrolującego Grecję. Nawet Wyborcza pisze o szukaniu przez niemiecką kanclerz sukcesu w polityce wewnątrzniemieckiej. Nie wiem, czy Tusk musi prezentować nowe pomysły, gdy nie mają ich starsi i silniejsi. Ale jego wystraszone oczy są wyjątkowo dobrym symbolem tej mieszaniny dyktatu i bezrządu.

 

 

Zainteresował Cię artykuł?