Uważam Tuska za złego polityka. Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
środa, 28 grudnia 2011 07:12
Tusk jest słaby i chorobliwie ambitny. Jego pomysły są passe
fot: PAP/Bartłomiej Zborowski

Tusk jest słaby i chorobliwie ambitny. Jego pomysły są passe

Autor: rozmawiał Jacek Gratkiewicz

Poleć artykuł:

Trudno będzie zapomnieć o mijającym roku, pokazał mnóstwo patologii – mówi w wywiadzie dla Money.pl profesor Jadwiga Staniszkis. Jak tłumaczy, Nowy Rok nie przyniesie niczego nowego. – Wszystko w naszej polityce jest przewidywalne i bardzo nieprofesjonalne.

Jacek Gratkiewicz, Money.pl: Jaki, według Pani, był mijający rok w polityce?

Jadwiga Staniszkis, socjolog, publicystka: Japończycy zawsze pod koniec roku robią w firmach przyjęcia, na których upijają się do nieprzytomności, to są imprezy organizowane żeby zapomnieć o mijającym roku. Uważam, że nawet taka impreza nie pozwoliłaby zapomnieć o tym roku.

 Było mnóstwo rzeczy, które były bardzo złe i niestety nadal trwają. Oceniam 2011 rok jako bardzo trudny, pokazujący patologie, tak w Polsce jak i w Europie.

To wybierzmy może trzy największe patologie minionego roku. Co to było?

Jeżeli chodzi o Polskę, to podział na prawicy. Bardzo mało efektywne działanie prezydenta. Bronisław Komorowskiprzejawia brak szacunku dla własnego urzędu.

Chodzi mi o niewniesienie ponownie w obecnej kadencji Sejmu kompromisu konstytucyjnego, który zawarto pod koniec poprzedniej kadencji. Jest to niezbędny element, żeby w sposób racjonalny zachować się w warunkach ewentualnych zmian traktatu Unii Europejskiej.

Jeżeli z kolei chodzi o samą Europę, to głównym problemem jest próba przekształcenia otwartej przestrzeni, w której każdy kraj mógłby tworzyć własną kombinację norm i prawa, w układ hierarchiczny. Mówię o tym, co określa się jako próby federalizacji.

To odbywa się w oparciu, moim zdaniem, o cyniczne założenie, że centralizacja decyzji czy ponadnarodowe wybory do Parlamentu Europejskiego będzie uzasadniona demokratycznie, co oczywiście prawdą nie jest.

Jest to rodzaj ekspansji władzy źle kontrastujący z próbą samoograniczenia władzy w Unii, która była w Traktacie Lizbońskim. Dopiero w tej chwili, po ostatnim szczycie 17 grudnia, obserwujemy pod wpływem instytucji finansowych, próbę reskalowania czyli stwierdzenia, że jednak kryzys w poszczególnych krajach Unii jest inny. Widzimy też taką chęć szukania lokalnych impulsów rozwojowych, które trzeba wzmacniać.

Jak, według Pani, polski rząd odnalazł się w całej tej sytuacji?

Wszedł w to w najbardziej niefortunny z możliwych sposobów. To włączenie się tak entuzjastycznie w federalizację jest dużym błędem Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego.

Jako jedną ze złych rzeczy w polskiej polityce wymieniła Pani podział na prawicy. Szóste z rzędu przegrane wybory PiS odsłoniły kolejna grupę niezadowolonych z tego, co się w tej partii dzieje. Ale znowu Jarosława Kaczyńskiego nikt z fotela prezesa nie strącił.

Bo nikt nie próbował go strącić. Ekipa Ziobry chciała tylko otworzyć dyskusję w PiS po kolejnej wyborczej porażce i po powrocie na interfejs między partią a społeczeństwem, starej kadry działaczy, którzy wydają się niezdolni do pokazania nowej jakości PiS-u. Do Sejmu weszło bardzo dużo kompetentnych ludzi, zupełnie innej jakości niż stara ekipa.

Każdy konflikt jest sposobem wyrażenia czegoś i jestem zwolenniczką otwartej partii, nie oligarchicznej. Myślę zresztą, że w PiS sam Jarosław Kaczyński próbuje używać tych nowych, kompetentnych ludzi.

Ciągle jednak jest to takie oscylowanie między dawnymi działaczami Porozumienia Centrum, którzy nie dorastają do obecnej sytuacji, a tą nową kadrą.

Co więcej, myślę, że Kaczyński powinien wzorem Leszka Millera sam kierować i partią i klubem parlamentarnym, tak żeby być bardziej widoczny, także w mediach.

Mówi Pani, że ziobryści nie chcieli strącić Kaczyńskiego, to czego oczekiwali? Przecież mieli świadomość tego, że ich wywiady skończą się poza PiS-em.

Nie, uważam, żeby oni chcieli zostać wyrzuceni.

Ale zostali wyrzuceni.

Dlatego pojawiła się nowa logika i poszukiwanie własnej politycznej tożsamości. Stąd, moim zdaniem, błędne opowiadanie się przeciwko traktatowi lizbońskiemu, pośrednio atakując Lecha Kaczyńskiego. Myślę, że to ich doprowadzi donikąd, mimo sensownych prób integracji na przykład ze środowiskiem Marka Jurka.

Ten podział na prawicy jest niefortunny, bo te różnice, które się w tej chwili ujawniają są bardziej pochodną poszukiwania własnej tożsamości, czyli wymyślania różnic.

Mogli funkcjonować razem?

Mogli, gdyby PiS było partią bardziej otwartą na wewnętrzne dyskusje. To nie jest czas na oligarchiczny model partii. Sytuacja europejska i polska jest tak skomplikowana, że żaden lider nie posiada dostatecznej wiedzy. To nie może być oparte na centralizacji i hierarchicznym układzie.

 Mijający 2011 rok to był rok wyborów, które nie zmieniły niczego na politycznym podium. Nadal PO rządzi, a PiS nadal jest największą partią opozycyjną. Pojawiła się za to nowa partia Ruch Palikota. Oni mają przyszłość?

Moim zdaniem, Ruch Palikota dostał już pierwszy poważny prztyczek związany z ich inicjatywą zdjęcia krzyża. Cały ten ich pomysł wynikał tylko z prymitywnego rozumienia, czym jest nowoczesność i Europa.

Nie doceniono, że w Unii legalnym dokumentem jest Europejska Konwencja Praw Człowieka z czasów zimnej wojny, która mówi o prawie większości do demonstrowania swojej tożsamości w przestrzeni publicznej.

Ten krzyż w Sejmie jest także znakiem transformacji, a ściągać go chce między innymi Roman Kotliński, którego pismoFakty i Mity zatrudniało mordercę Popiełuszki . Myślę, że RP rzucający się w przestrzenie radykalnej obrony praw mniejszości i niezrozumienia na czym polega nowoczesność w Europie jest ruchem, który się szybko wypali.

Ruch Palikota to nie będzie nowa lewica? Ostatnio wspiera ich Aleksander Kwaśniewski.

Zgadzam się w tej sprawie z Pawłem Śpiewakiem, który mówił, że Aleksander Kwaśniewski wspiera Palikota przeciwko Millerowi, szczególnie, że szanse porozumienia między SLD a Ruchem Palikota są żadne.

Nie sądzę, żeby Millerowi czy Dyduchowi, czyli temu staremu aparatowi, pasował taki niszowy i trochę lewicowo dwuznaczny twór. Dlatego będą się starać odcinać od nich.

A obecność Millera w SLD jako szefa partii coś zmienia dla tej partii?

Leszek Miller jest sprawniejszy od Napieralskiego. Ale na przykład jego gorliwe zaangażowanie się we frakcyjność Unii, w sytuacji kiedy partie na które się zapatruje, na przykład niemiecki SPD, myślą odwrotnie, oznaczają, że Miller się zapędził.

Tym bardziej, że środowiska biznesowe, związkowe i międzynarodowe instytucje finansowe namawiają do gospodarek narodowych. Bo skutecznie walczyć z kryzysem można tylko analizując, skąd pochodzi w danym kraju deficyt, jaki model i stadium kapitalizmu reprezentuje dany kraj.

To jest odejście od złudzeń, że polityczna federalizacja będzie rozwiązaniem. W ciągu ostatnich dni widać zmianę myślenia u ludzi, którzy są grupą trzymającą władzę w Europie.

Miller i Tusk wydają się dużo bardziej anachroniczni niż na przykład prezes NBP Marek Belka. To On proponował repolonizację banków, bo to jest lokalna odpowiedź na dylematy rozwojowe. To pokazuje, że Belka był na tej fali wznoszącej trendów, Tusk natomiast ze swoimi pomysłami jest już passe.

Kolejne zwycięskie wybory zmieniły, według Pani, premiera i Platformę?

Tego nie wiem, uważam jednak Tuska za złego polityka. Jednocześnie słabego i chorobliwie ambitnego. Jego władza jest w sposób niedopuszczalny sputynizowana.

Myślę na przykład o arbitralności, która uniemożliwia pociąganie do odpowiedzialności, na przykład wybór drogi śledztwa smoleńskiego. Podobnie w ciemno i bez wiedzy, jakie wynikają z tego zobowiązania, przystąpił do tego pakietu stabilizacji euro.

Tusk rzucił się nie zdając sobie sprawy, czy chodzi o setki milionów czy o miliardy. Jest to absolutnie nieodpowiedzialne. Mało tego, złamał konstytucję podejmując zobowiązanie w imieniu niezależnego NBP. Zresztą całe rządy Platformy uważam za beznadziejne i szkoda, że nie przebiło to się dostatecznie przez media.

A to głośne wystąpienie Radosława Sikorskiego?

To było chwytanie pomysłów wewnętrznie sprzecznych, potem minister finansów Niemiec, musiał popchnąć jego ton myślenia w kierunku unii fiskalnej. Całe wystąpienie było wtórne, imitacyjne.

To była próba ratowania prezydencji i wejścia do salonów elit europejskich na siłę. Działanie Sikorskiego okazało się arbitralne, nieodpowiedzialne, bez znajomości skutków.

Kolejne przegrane wybory zmieniły jakoś Jarosława Kaczyńskiego? Bo mam takie wrażenie, że PiS znowu się zradykalizował.

Bo to jest odpowiedź na te federalizację zapowiedzianą przez Sikorskiego i na nieodpowiedzialne działania rządu Tuska. Ale mnie osobiście działania PiS się nie podobały, bo wymagam od polityków większej precyzji i mówienia o mechanizmach.

To, co powinien zrobić w tej chwili Kaczyński, to natychmiast zażądać wprowadzenia w nadzwyczajnym trybie pod obrady Sejmu tych pomysłów rządu i pokazania, co dzieje się przy zmianach Traktatu czy umowach międzynarodowych.

Zresztą problemy z suwerennością mamy także od strony Rosji. Komisja Europejska wytknęła nam, że być może bronimy interesów Gazpromu.

 Zaczynamy 2012 rok, co może wydarzyć się w polskiej polityce?

W polityce polskiej niewiele.

Będzie wiało nudą?

Dla mnie zawsze wieje nudą, bo wszystko w naszej polityce jest przewidywalne i bardzo nieprofesjonalne. Ale być może będą jakieś ruchy rządowe, bo nowy rząd jest fatalny, może w nowym roku pokazać swój kompletny brak kompetencji. Może się przez to zmniejszyć na przykład szacunek dla państwa. Cała nasza polityka jest taka byle jaka.

Gdzie za rok będzie Platforma, a gdzie PiS?

Powiem szczerze, że nie wiem. Społeczeństwo jest dla mnie teraz jak taka czarna skrzynka i nie wiem jak funkcjonuje, i jak dalej ludzie będą reagowali na nich i na te działania podejmowane przez rząd.

A gdzie Ruch Palikota?

Ruch Palikota, moim zdaniem, powinien być znowu reskalowany do poziomu takiej dziwaczności. Palikot jest inteligentny, więc chwyta różne hasła, ale jest bardzo powierzchowny. Jak słyszę jego wywiady, to mogę z pewnością 80 procent odtworzyć z kim ostatnio rozmawiał.

Jak mówi o kapitale społecznym, to znaczy, że rozmawiał z Czapińskim, który ostatnio odgrzebał amerykańską teorię kapitału społecznego sprzed 20 lat. Widać ciągi myślowe Palikota, które są powiercone, niedouczone i nienadążające za realnymi zagrożeniami.

Zbigniew Ziobro i jego partia, która ma powstać w lutym ma szansę?

Mają cztery lata do wyborów. Powinni dogadać się z PJN. Nowa partia Ziobry będzie ugrupowaniem takiego kolektywnego przywództwa, bo Ziobro sam tego nie pociągnie. Z grupą, która będzie miała rozdzielone zadania mogliby stworzyć małą ale sprawną partię na prawicy.

Może to będzie impuls dla PiS, żeby wykorzystać swoje zaplecze, tam jest sporo nowych, kompetentnych posłów.

Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia światowe, europejskie i polskie, o których mówiliśmy, to ma Pani w sobie więcej strachu czy nadziei przed nowym rokiem?

Ani tego ani tego. Najwięcej mam w sobie ciekawości.

MIJAJĄCY I PRZYSZŁY ROK W POLITYCE. CZYTAJ MONEY.PL